Spędziłem kilka dni w Londynie. Różnica pomiędzy Warszawą a Londynem to nie tylko czerwone, piętrowe autobusy i czarne, wygodne taksówki. To także fundamentalna różnica w podejściu do Unii Europejskiej, do jej polityki i do generowanych przez tę politykę regulacji. Różnica podejścia nie wynika wcale z poziomu sceptycyzmu wobec „europeizacji”. Ten jest tu równie wysoki jak w Polsce. Ale w Anglii brak ciepłych uczuć wobec Unii nie oznacza braku praktycznego podejścia do jej działań.