Nowa wersja platformy, zawierająca wyłącznie zasoby pełnotekstowe, jest już dostępna.
Przejdź na https://bibliotekanauki.pl

PL EN


Preferencje help
Widoczny [Schowaj] Abstrakt
Liczba wyników
2019 | 73 | 4 (327) | 78-82
Tytuł artykułu

Kalendarze lucimskie

Wybrane pełne teksty z tego czasopisma
Warianty tytułu
EN
Lucim Calendars
Języki publikacji
PL
Abstrakty
PL
Od początku naszej obecności w Lucimiu staraliśmy się docierać do mieszkańców z informacjami o naszych działaniach i zapraszać ich do udziału. Szukaliśmy na to różnych sposobów. Przede wszystkim trzeba było zrezygnować ze stosowanych w mieście, a nieprzydatnych w tym miejscu metod: drukowania i rozklejania plakatów, korzystania z prasy, radia i telewizji. Naszym adresatem była przecież wyłącznie ponad 600-osobowa społeczność lokalna wsi. Pierwsze spotkania w szkole jesienią i zimą na przełomie 1977 i 1978 roku zapowiadaliśmy ręcznie pisanymi afiszami zawieszanymi na dębie w centrum wsi. W czasie sierpniowej dwudniowej Akcji Lucim o naszej obecności informowały starannie wykonane informacje, pisane przez nas na planszach i płótnach i rozmieszczane w miejscach prezentacji naszych prac w centrum wsi. Później, gdy staliśmy się już rozpoznawalni i zaczęliśmy się zaprzyjaźniać z lucimianami, obok afiszy pisanych na papierze i płótnie wytworzyły się nowe formy: kurendy i kalendarze lucimskie. W Lucimiu funkcjonowała jeszcze pamięć kurendy, dawnej formy powiadamiania mieszkańców o zebraniu wiejskim, mającej postać informacji napisanej na kartce papieru i przekazywanej, przez sąsiadów lub sołtysa, od domu do domu. Wróciliśmy do tego zwyczaju i wykonywaliśmy ręcznie nasze Kurendy lucimskie z którymi, przychylny nam sołtys Kazimierz Gettka, odwiedzał mieszkańców. Jesienią 1989 roku narodził się pomysł czegoś wyjątkowego: kalendarzy ściennych, adresowanych tylko do mieszkańców Lucimia, które miały dotrzeć do każdego domu i każdej rodziny. Kalendarze od dawna były obecne w domach na wsi, roznoszone przez kominiarzy i listonoszy, dołączane do popularnych gazet (kalendarze dla rolników). Ważne było dla nas to, że mogą one wisieć przez cały rok i poza pełnieniem normalnej funkcji samego kalendarza być źródłem informacji o wydarzeniach z lat ubiegłych i zaplanowanych na ten rok. Kalendarze lucimskie inspirowane były międzywojenną kroniką szkolną, oglądaną przeze mnie w Lucimiu, w której przeplatały się ze sobą zapisane tam informacje z wydarzeń ważnych dla kraju, jak i zapisy o wydarzeniach lokalnych, mających miejsce w Lucimiu i w szkole – wszystkie one, z tego lokalnego, lucimskiego punktu widzenia, były jednakowo ważne. Takie pojmowanie rzeczywistości potwierdzało nasze, eliadowskie, rozumienie Lucimia jako środka świata. W latach 1980–1991 wydrukowaliśmy jedenaście Kalendarzy lucimskich. Drukowaliśmy je w nakładzie około 120 egzemplarzy (111 plus kilka autorskich), tyle było bowiem domostw w Lucimiu. Kalendarze były samizdatami, wydawanymi przez nas poza cenzurą i oficjalnym obiegiem. Na przezroczystych foliach montowaliśmy czarno-białe fotografie, ręcznie podrysowywane później przez Bogdana, czasami były to rysunki symboliczne jego autorstwa. Dopisywał on również nasze lokalne, lucimskie wydarzenia do kopiowanych przez nas dni i miesięcy, a czasem sam pisał ręcznie pełne 365 dni (tak było w kalendarzach na lata 1990 i 1991). Kalendarze powielaliśmy sami, dostępną już wówczas techniką sitodruku. Były drukowane na pół chałupniczo, brakowało nam wtedy dosłownie wszystkiego, a pamiętać trzeba, że robiliśmy to za swoje pieniądze. Wydruki były czasami niewyraźne i wymagały ręcznych poprawek. Folie do przygotowania sitodruku naświetlał Andrzej Maziec w jednym z bydgoskich zakładów produkujących elektronikę dla wojska, gdzie pracował jako fotograf. Było to bardzo ryzykowne, zwłaszcza w czasie stanu wojennego, ale może rzeczywiście najciemniej było pod latarnią? Drukowaliśmy je w pracowni fotograficznej u Stanisława Wasilewskiego, mieszczącej się w oficynie ukrytej w głębi jednego z podwórek bydgoskiej dzielnicy robotniczej nazywanej Londynkiem. Było to miejsce ustronne, szczególnie przydatne po wprowadzeniu stanu wojennego. Pierwszy Kalendarz na 1980 rok roznosiliśmy sami, wędrując mroźną zimą od domu do domu, rozdając go zarówno w centrum wsi, jak i na tak zwanych wybudowaniach, docierając do gospodarstw porozrzucanych wśród pól, odległych nawet dwa kilometry od centrum. Następne były już rozdawane z pomocą sołtysa Kazimierza Gettki. Mieszkańcy odbierali je u niego, w czasie płacenia podatków lub sołtys rozwoził je sam. Kalendarze były oczywiście bezpłatne. Drukowanie i kolportowanie Kalendarzy lucimskich odsłoniło i uświadomiło nam ważny obszar obecności we wsi: wyraźnie doznawaną tam wolność artystyczną i obywatelską. Działaliśmy w Lucimiu w czasie szczególnym: kilka lat przed solidarnościowym sierpniem (1977–1980), przez lata Solidarności (1980–1981), czas stanu wojennego (1981–1983), czas do Okrągłego Stołu (1983–1989) i po nim. Na szczęście nigdy nie doświadczyliśmy kontaktu z milicją i cenzurą. Okazało się bowiem, że służby bezpieczeństwa, jeżeli nawet o nas wiedziały (być może ktoś w Lucimiu ich o nas informował), to zapewne uznały, że jakaś tam wioska i kilku artystów organizujących dożynki, noce świętojańskie i wiejskie zabawy nie zagrożą socjalistycznej ojczyźnie. W Lucimiu mieliśmy zupełną wolność, zarówno jeśli chodzi o zależność od instytucji państwowych, cenzury i milicji, jak i od liczenia się z Kościołem, wówczas z gruntu przychylnemu artystom, ale też nie na wszystko otwartemu. Kalendarze lucimskie pokazaliśmy na wystawie Lucim 111 w BWA w Bydgoszczy jesienią ubiegłego roku. Oglądane dzisiaj, z dystansu 30 i 40 lat, uświadamiają nam swoją wyjątkową formę i pełnioną wówczas funkcję. Są one przecież następcami kalendarzy rzymskiego, łacińskiego i używanego od blisko 500 lat kalendarza gregoriańskiego z 12 miesiącami i 365 dniami. Łączą jednak jednocześnie ich uniwersum obowiązujące w Europie i dużej części świata z lokalnością Lucimia. Szerzej zaś wpisują się w istotę naszych działań, w których staraliśmy się łączyć ze sobą uniwersum kosmosu i przyrody z tradycją przedchrześcijańską i katolicką oraz wolną myślą i wolną sztuką. Efektem zaś tego było inicjowanie i wspólne z mieszkańcami wprowadzanie nowych wydarzeń, obyczajów i świąt, niemogących zaistnieć w takiej postaci w żadnym innym miejscu na świecie. Podobnie kalendarze – są także zjawiskiem wyjątkowym. Ostatni kalendarz wydrukowaliśmy w 1991 roku. W naturalny sposób wyczerpała się potrzeba ich drukowania. Upowszechnienie się kserokopiarek pozwoliło na łatwe powielanie zaproszeń, które na każde wydarzenie przygotowywał (rysował i pisał) Bogdan. Korzystaliśmy wówczas z uprzejmości listonosza, który rozwoził je razem z pocztą. Pojawiły się też kalendarze ścienne masowo teraz produkowane, bardzo kolorowe i atrakcyjne.
EN
From the onset of our presence in Lucim we attempted to reach the local residents so as to inform them about our undertakings and invite them to participate. We sought many ways of accomplishing this goal. First and foremost, we were compelled to resign from methods applied in a town: printing and hanging posters, or relying on the press, radio, and television, quite useless in this particular case. After all, we wished to reach exclusively a rural community of over 600 persons. Therefore, in the autumn and winter of 1977 we used handwritten posters displayed on an oak tree in the middle of the village to inform about the first meetings to be held at the local school. During the two days long “Akcja Lucim”, conducted in August, our presence was announced on meticulously prepared boards and canvases arranged on sites featuring our works in the village centre. Later, when we became more recognisable and made friends with the inhabitants of Lucim, new forms – circulars and Lucim calendars – appeared next to paper and canvas posters. Lucim still cultivated the memory of the kurenda (circular) – an old way of notifying inhabitants about a village meeting by using a piece of paper circulated by neighbours and the village elder from household to household. We restored this custom and created handwritten “Kurendy lucimskie”, which the kindly village elder, Kazimierz Gettka, distributed among the villagers. Autumn 1989 witnessed the introduction of an exceptional novelty: all calendars addressed exclusively to the residents of Lucim were to reach every home and family. In the past such calendars used in village houses were delivered by chimney sweeps and postmen or added to popular newspapers (as farmer’s calendars). We attached importance to the fact that they were displayed on walls on a year-round basis and apart from fulfilling the usual functions of a calendar as such they could provide information about past events and those planned for the current year. “Kalendarze lucimskie” were inspired by an inter-war school chronicle, which I saw in Lucim and which contained diverse information about events of countrywide and local importance, the latter taking place in Lucim and at the local school – from the point of view of the village all were equally important. Such a comprehension of reality confirmed our Eliadean conception of Lucim as the centre of the world. In 1980–1991 we printed 11 editions of “Kalendarze lucimskie”, each composed of about 120 issues (111 and several intended for the authors) – corresponding to the number of homes in Lucim. These samizdat publications were issued outside the range of censorship and official circulation. We placed black-and-white photographs on transparent foil, with subsequent under-drawings by Bogdan; upon occasions, they included symbolic drawings executed by him. Bohdan also added our local Lucim events to the days and months copied by us or else wrote all 365 days by hand (as in the case of calendars for 1990 and 1991). The calendars were copied by using the screen-printing technique, already available at the time, and were printed in home production conditions; we lacked literally everything and, it must be kept in mind, personally financed the entire venture. Sometimes the copies were unclear and had to be corrected by hand. The foil used for preparing the screen print was exposed by Andrzej Maziec in one of the military electronic works in Bydgoszcz, where he was employed as a photographer. This was an extremely hazardous situation, especially during the martial law period, but then perhaps “it’s always the darkest under the lighthouse”? Next, the calendars were printed in a photography studio belonging to Stanisław Wasilewski, located in Bydgoszcz in one of the courtyards in a working-class district known as Londynek – this out of the way site was particularly useful after the proclamation of martial law. In the freezing winter of 1980 we delivered the first “Kalendarz” ourselves, walking from home to home in the village centre and reaching farmsteads scattered amongst distant fields, up to two kilometres from Lucim. Subsequent editions were already distributed with the assistance of Kazimierz Gettka. The calendars were either offered to the villagers while they were paying taxes or the village elder delivered them on his own. The printing and distribution of the Lucim calendars disclose significant areas of artistic freedom and civic liberty openly experienced in the village. We worked during a rather special period: several years prior to the August events leading to the establishment of Solidarity (1977–1980), the Solidarity era (1980–1981), the martial law period (1981–1983), and years prior to the Round Table (1983–1989) and in its wake. Fortunately, we never experienced any clashes with the militia and censorship. It turned out that even if the Security Service (secret police) knew about our existence (quite possibly someone in Lucim passed on pertinent information) it concluded that a distant village and a few artists organising harvest festivals, Midsummer celebrations and village dances do not pose a threat to the socialist homeland. In Lucim we enjoyed unlimited freedom, both as regards dependence upon state institutions, the militia, and censorship, as well as taking into account the opinion of the Church, at the time favourably inclined towards artists, but by no means open to everything. We showed “Kalendarze lucimskie” at the exhibition Lucims 111, held at the BWA gallery in Bydgoszcz in the autumn of last year. Seen today, 30 and 40 years on, the calendars render us aware of their exceptional form and the function fulfilled at the time. After all, with their 12 months and 365 days they are the successors of Roman and Latin calendars as well as the Gregorian calendar used for almost 500 years. Nevertheless, they simultaneously linked their universum, binding in Europe and a large part of the world, with the locality of Lucim. On a wider scale, they are part of the essence of our efforts to connect the universum of the cosmos and Nature with pre-Christian and Catholic tradition as well as free thought and art. The outcome assumed the form of an initiation and an introduction, shared with the local inhabitants, of new events, customs, and holidays, which simply could not exist in this form in any other place in the world. Just like the calendars – they too are a unique phenomenon. The last calendar was printed in 1991 – in this natural way the need for making them came to an end. The dissemination of photocopiers made it easier to duplicate the invitations which Bogdan prepared (wrote and drew) for each event. At that time, we benefitted from the kindness of the postman who distributed them together with the mail. In addition, extremely colourful and attractive wall calendars, produced on a mass-scale, made their appearance.
Słowa kluczowe
Rocznik
Tom
73
Numer
Strony
78-82
Opis fizyczny
Twórcy
Bibliografia
Typ dokumentu
Bibliografia
Identyfikatory
Identyfikator YADDA
bwmeta1.element.desklight-8796b91e-9cb2-4080-905a-a719c258ae3b
JavaScript jest wyłączony w Twojej przeglądarce internetowej. Włącz go, a następnie odśwież stronę, aby móc w pełni z niej korzystać.