18 lutego rosyjski Gazprom wstrzymał na jeden dzień dostawy gazu na Białoruś. W rezultacie obniżenia ciśnienia w tranzytowym gazociągu jamalskim, ilość gazu docierającego do Polski spadła do poziomu, przy którym PGNiG był zmuszany o 40-60% ograniczyć zaopatrzenie w gaz polskich zakładów chemicznych. Okazało się przy tym, że ani zasoby krajowe, ani podziemne magazyny nie są w stanie zapewnić wystarczającej ilości dodatkowego gazu, by zniwelować szok wywołany zmniejszeniem rosyjskich dostaw. Najwięksi poszkodowani tego incydentu - Zakłady Anwil i PKN Orlen, oceniają swoje straty na poziomie 4 mln zł. Łącznie PGNiG mówi o 4 mln USD odszkodowania, którego miałby domagać się od Gazpromu. Ten twierdzi jednak, iż nie doszło do złamania umowy i zapłacić nie chce. Całe to wydarzenie pokazuje ogromną zależność polskiego gazownictwa od dostaw z Rosji. Jak do tej pory nie podjęto wystarczających działań, by ryzyko to zmniejszyć.
Według PGNiG priorytetowym projektem w zakresie dywersyfikacji dostaw gazu do Polski jest import surowca w formie sprężonej (CNG) statkami z Norwegii. Szacunkowe koszty projektu mogą sięgnąć od 150 do 300 mln USD, a dostawy mogłyby rozpocząć się w 2007 lub 2008 roku. Na początku PGNiG zamierza sprowadzać w tej postaci miliard m3 gazu rocznie, by z czasem zwiększyć dostawy do nawet trzech miliardów. CNG to jednak nie tylko sposób na sprowadzanie gazu do Polski. To również jedno z najpopularniejszych paliw alternatywnych wobec produktów naftowych, którego udział w rynku paliw płynnych Unii Europejskiej może zdaniem Komisji Europejskiej sięgnąć 10% w 2020 roku. Również PGNiG zamierza zainwestować w rozwój infrastruktury niezbędnej do popularyzacji CNG jako paliwa samochodowego. Jak pokazują doświadczenia zagraniczne jest to zadanie ambitne i wymagające wsparcia ze strony państwa. Czy państwowe PGNiG zdoła taką pomoc uzyskać?
JavaScript jest wyłączony w Twojej przeglądarce internetowej. Włącz go, a następnie odśwież stronę, aby móc w pełni z niej korzystać.