Pozyskiwanie roślin do celów kulinarnych z przestrzeni miejskich niektórym osobom wydaje się kontrowersyjnym pomysłem. Nawet jeśli nie jest zjawiskiem nowym. Ale gdy połączymy zbieranie roślin rosnących dziko, tradycję upraw podwórkowych i ponadstuletnią historię ogródków działkowych, pojawia się całkiem szeroka gama sposobów samodzielnej aprowizacji w miastach. To, czy samozaopatrzenie w roślinne wiktuały jest w miastach w odwrocie, czy przeżywa renesans, zasługuje raczej na badania niż spekulacje. Natomiast najbarwniejszy obraz z wymienionej gamy, zbieractwo miejskie, to wciąż bardzo wdzięczny obiekt westchnień. Nawet jeśli westchnienia te u jednych osób brzmią z nutą zachwytu, a u innych z nutą politowania.
JavaScript jest wyłączony w Twojej przeglądarce internetowej. Włącz go, a następnie odśwież stronę, aby móc w pełni z niej korzystać.